I niech los zawsze mi sprzyja...nie, niestety nie liczyłabym na to...

Trochę przerwy spowodowanej nauką do kolokwium (które wciąż przede mną) i już mam ochotę kupić jakąś grubą książkę (prawdopodobnie będzie już zamówiona Podróżniczka- dlaczego nie mogą pozostać przy oryginalnych okładkach?- ale muszę wytrzymać do środy- Boże daj mi siłę!)  i zapomnieć o tym wszystkim.   


O wzorach, funkcjach, wykresach to po pierwsze.
O BPDC (Business Professional Dress Code) to po drugie (nawet nie wiesz jak trudno jest dostosować się do tych wymogów- szczególnie mi- nie cierpię spódnic! A to się zroluje, a to podniesie za wysoko...). O powrocie do rzeczywistości- po trzecie. Obiecuję sobie, że w środę wieczorem, albo i wcześniej się zapomnę i do piątku (albo soboty) będę udawać, że mnie na tym świecie nie ma, że jestem zupełnie gdzie indziej (zapewne będzie to średniowieczna Szkocja- well, hello Jamie <3, ale kto by mnie tam szukał).

Wracając do terazniejszości, nic nowego, jestem zmęczona. Nie jest to jednak zmęczenie życiem, a nocnym maratonem. Zapewne wiesz (albo nie- dla mnie listopad to od kilku lat miesiąc igrzysk, także nawet gdybym nie śledziła żadnych portali, to pewnie czekałabym już na film w internecie), że wczoraj odbyła się premiera ostatniej części Igrzysk Śmierci. Tak więc, mimo wewnętrznego sprzeciwu, postanowiłam się trochę rozerwać i wytrwać piątkową noc na ok. dziewięciogodzinnym seansie... Nie przepadam za maratonami i już któryś raz obiecuję sobie, że więcej nie pojadę, za stara już jestem :p Filmy lubię oglądać, jak większość, na leżąco, z możliwością pójścia do toalety bez kolejki (chyba, że ma się rodzeństwo, jak ja...).

Ogólnie ostatnia część (wyświetlona ok. piątej nad ranem- jak dla mnie mogliby to wrzucić na początek) do pierwszej połowy mnie nudziła (pierwsze trzy filmy oglądałam, po raz kolejny, z przyjemnością). Dopiero pózniej Kosogłos mnie zaciekawił- wiadomo, nie czytałam książek, więc nie miałam pojęcia jak to się wszystko skończy i czekałam z niecierpliwością. Że może okaże się, że to wszystko był tylko sen, albo jakaś nierzeczywista sytuacja (ukłony dla Zagubionych- pogubiłam się już chyba w czwartym sezonie). Zakończenie bardzo dobre, ale na maraton więcej nie jadę! Ale gdyby pojawił się jakiś film, który mnie zachwyci to będę musiała to wszystko jeszcze przemyśleć... Każdemu się zdarza!

No to wracam do nauki, chociaż mam dużo wątpliwości, czy coś jeszcze z tego dzisiaj będzie...

Rada na dzisiaj: jeżeli planujesz zacząć naukę wcześniej... nie oszukuj się! I tak będzie to dzień przed sprawdzianem, niestety... Zbyt dużo czasu=zbyt dużo innych zajęć niż nauka, na przykład maraton...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

S02E03 - Pracujący małżonek

Po podróży:)

Czwartek pod znakiem Lagrange'a