Czwartek pod znakiem Lagrange'a

Brzmi jak dobry film. Można by pomyśleć, że jest to historia o jakimś przystojnym brunecie, który wybawia z opresji piękne niewiasty. Walczy z okrutnymi rzezimieszkami, nie stroni od dobrych trunków, radzi sobie w każdej sytuacji. Taki trochę bawidamek, ale i dżentelmen. Oh, co to by była za przyjemność: "Lagrange, mój ci on".
Niestety, jak to zwykle bywa, niełatwo zdobyć takiego faceta. Trochę trzeba o niego powalczyć. 
A i żeby go znalezć to też niezbyt prosta droga. Dlatego dzisiaj postanowiłam go poszukać, niezupełnie sama (pozdrawiam!), ponieważ  nasz Grange (takie poufałe zdrobnienie) jest tak wymagający, że co dwie głowy to nie jedna :) Nie wiem czy jest on na tyle wartościowy, aby poświęcać mu aż tyle uwagi, ale dam mu szansę i przez najbliższy tydzień zaznajomię się z nim w każdy możliwy sposób. Po to tylko, aby na zakończenie dać wyraz moim uczuciom. Jeżeli przyjmie mnie z otwartymi ramionami- będę zachwycona. Jeśli nie- będę o niego walczyć dalej...

No dobrze, powiem prawdę. Być może już wiesz, że nie jest to historia o przystojnym brunecie imieniem Lagrange. W rzeczywistości nie jest on zbyt urodziwy, ale być może ma bogate, piękne wnętrze. Być może, nie wiem tego jeszcze, ale staram się go zrozumieć. A oto i on...
 
...mnożnik Lagrange'a. Oby okazał się warty poświęcenia...

Dobra rada na dziś (z humorem, adekwatnie do sytuacji): Nie oceniaj mnie, znasz moje imię, ale nie moją historię...

Wymarzony Lagrange: David Gandy.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

S02E03 - Pracujący małżonek

Po podróży:)