Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Po podróży:)

Obraz
No więc tak, kupiłam, przeczytałam, przeczytam raz jeszcze :) Diana Gabaldon w trzeciej części zabrała mnie w niezwykłą podróż... Po "Uwięzionej w bursztynie" spodziewałam się, że nie będzie łatwo brzebrnąć przez najgrubszą (jak do tej pory) książkę. Myślałam, że pojawi się zbyt wiele wątków historycznych jak w poprzedniej części, ale... cudownie się zaskoczyłam! Już po odebraniu paczki z Empik'a (Empiku?) zerwałam folię i zaczęłam wędrować po stronach "Podróżniczki" w poszukiwaniu momentu (UWAGA SPOILER) kiedy to po dwudziestu latach rozłąki Jamie i Claire padają sobie w ramiona.. Kiedy już znalazłam, odnotowałam stronę w pamięci i rozpoczęłam czytanie od początku (niestety dworzec zimą to nie najlepsze miejsce na przeniesienie się do chłodnej Szkocji). Musiałam poczekać, aż znajdę się pod kocem i będę mogła całkowicie poświęcić się tej niezwykłej podróży. Ogólnie to dwa dni- na spokojnie- wystarczą żeby przez te około 1000 stron śmignąć i skończyć przed roz

I niech los zawsze mi sprzyja...nie, niestety nie liczyłabym na to...

Obraz
Trochę przerwy spowodowanej nauką do kolokwium (które wciąż przede mną) i już mam ochotę kupić jakąś grubą książkę (prawdopodobnie będzie już zamówiona Podróżniczka- dlaczego nie mogą pozostać przy oryginalnych okładkach?- ale muszę wytrzymać do środy- Boże daj mi siłę!)  i zapomnieć o tym wszystkim.    O wzorach, funkcjach, wykresach to po pierwsze. O BPDC (Business Professional Dress Code) to po drugie (nawet nie wiesz jak trudno jest dostosować się do tych wymogów- szczególnie mi- nie cierpię spódnic! A to się zroluje, a to podniesie za wysoko...). O powrocie do rzeczywistości- po trzecie. Obiecuję sobie, że w środę wieczorem, albo i wcześniej się zapomnę i do piątku (albo soboty) będę udawać, że mnie na tym świecie nie ma, że jestem zupełnie gdzie indziej (zapewne będzie to średniowieczna Szkocja- well, hello Jamie <3, ale kto by mnie tam szukał). Wracając do terazniejszości, nic nowego, jestem zmęczona. Nie jest to jednak zmęczenie życiem, a nocnym maratonem. Zapewne wi

Czwartek pod znakiem Lagrange'a

Obraz
Brzmi jak dobry film. Można by pomyśleć, że jest to historia o jakimś przystojnym brunecie, który wybawia z opresji piękne niewiasty. Walczy z okrutnymi rzezimieszkami, nie stroni od dobrych trunków, radzi sobie w każdej sytuacji. Taki trochę bawidamek, ale i dżentelmen. Oh, co to by była za przyjemność: "Lagrange, mój ci on".   Niestety, jak to zwykle bywa, niełatwo zdobyć takiego faceta. Trochę trzeba o niego powalczyć.  A i żeby go znalezć to też niezbyt prosta droga. Dlatego dzisiaj postanowiłam go poszukać, niezupełnie sama (pozdrawiam!), ponieważ  nasz Grange (takie poufałe zdrobnienie) jest tak wymagający, że co dwie głowy to nie jedna :) Nie wiem czy jest on na tyle wartościowy, aby poświęcać mu aż tyle uwagi, ale dam mu szansę i przez najbliższy tydzień zaznajomię się z nim w każdy możliwy sposób. Po to tylko, aby na zakończenie dać wyraz moim uczuciom. Jeżeli przyjmie mnie z otwartymi ramionami- będę zachwycona. Jeśli nie- będę o niego walczyć dalej... No

And finally the day is over...

Obraz
Poniedziałki nie należą do moich ulubionych dni... Początek tygodnia, najgorsze ćwiczenia i do tego ta pogoda... piąta rano, a ja zasuwam na autobus (dobrze, że wzięłam ze sobą parasol)... a potem śpię w południe po trzy godziny- POCZĄTEK TYGODNIA! Chyba się starzeję... i chyba będę chora... Jeżeli myślisz, że studia to poważna sprawa to niestety muszę wyprowadzić Cię z błędu. Też spodziewałam się na magisterce, że to już będzie tak na serio, jako takie wprowadzenie w poważne życie... Nie wiem czy tylko na mojej uczelni trafiają się tak niepoważni wykładowcy/ćwiczeniowcy, czy to wszędzie tak jest? Jeden z nich tłumaczy się póznym wstawieniem zadań z powodu braku dużej ilości "lajków" na fb. Zawsze mi się wydawało, że na tym etapie kształcenia kwestia relacji nauczyciel-student powinna być zdystansowana. Ale widocznie się myliłam... Może za bardzo przejmuję się konwenansami, ale tak zostałam wychowana. Nie wiem, może jestem negatywnie nastawiona do tego wszystkiego, al

Mówią, że cierpliwość jest cnotą...

Obraz
Jestem taka szczęśliwa! Właśnie minął ponad rok odkąd straciłam mój komputer (przez nieuwagę). Zapamiętaj sobie, że jeżeli stawiasz laptopa pod łóżkiem, to istnieje ryzyko, iż wstając rano lewą nogą możesz "wdepnąć" w niego i albo da się go naprawić albo nie... Początkowo miało się udać- uszkodzona matryca=ponad 300 zł i będzie wszystko dobrze -_- Nie wyszło. Jedna matryca- nie działa, druga-nie działa (dodatkowo firma, która ją sprzedała nagle przestała odbierać telefony- pozdrawiam!). Po jakimś czasie doszłam do wniosku, że jeszcze trochę poczekam i jak nic nie ruszy to sprzedam go na części, w zasadzie wszystko nowe było (matryca, klawiatura- skutek zalania). Całe szczęście trafił się ktoś kto się za naprawę tak na serio zabrał :) Nie wiem dokładnie co tam się w środku działo, ale najważniejsze, że mój notebook wrócił do mnie naprawiony :)! Ale pochwalić się mogę tym, że całą pracę licencjacką napisałam w WordPadzie (na komputerze zamiennym)- mogę to dodać do moich osiągn

What if...

Nie wiem jak Ty, ale ja dosyć często wyobrażam sobie siebie (egoistyczna do samego końca) w różnych sytuacjach. Nie ukrywam, że widzę tu duży wpływ przeczytanej literatury. Często są to wydarzenia wręcz nierealne (na dany moment) albo całkowicie nierealne. Powiem szczerze, że jest to pewnego rodzaju ułatwienie sobie życia, albo nawet protekcjonizm. Wiadomo... inaczej jest o czymś myśleć, a inaczej zderzyć się z taką sytuacją. Czasami nijak ma się to do naszych wyobrażeń. Ostatnio zajmuje mnie temat zdrady (co prawda nie mam obecnie nikogo i nie miałam takiej sytuacji, ale kto wie co mnie czeka w przyszłości) i tak zwana "druga szansa". Trochę to dziwne, że nie jest to ostatnia szansa. Bo skoro jest druga to masz jak w banku pojawienie się trzeciej jak i trzydziestej trzeciej. Czy warto ryzykować kolejnym zranieniem? I dla kogo jest tak naprawdę ta szansa? Dla osoby zdradzającej, zdradzonej czy dla związku? Szczerze mówiąc, jak dla mnie (zewnętrznego obserwatora) to nigdy nie

Let me introduce myself

Obraz
Witaj,  mam na imię Justyna. Póki co jestem studentką kierunku, który niespecjalnie mnie interesuje, ale tak się składa, że znów jestem na pierwszym roku (tym razem magisterka się kłania). Staram się kończyć to co zaczęłam i mam nadzieję, iż te dwa lata miną jak z bicza strzelił. Prawdopodobnie (nienawidzę tego słowa, tak trudno je napisać szybko i bez błędu, szczególnie, że na moim kierunku jest ono używane non stop) możesz stwierdzić, że jeżeli kierunek mi nie leży to trzeba go zmienić. Ale nie wszyscy mogą robić/studiować to co chcą (mam nadzieję, że może właśnie Ty się ze mną zgodzisz). Tak więc, studiuję, udaję, że mnie to interesuje i staram się cokolwiek zrozumieć. Niestety udawanie inteligentnej osoby nie sprawia, że tak się czuję. Zawsze uważałam siebie za osobę raczej mądrą niż inteligentną, więc konsekwentnie się tego trzymam :)  Postanowiłam zacząć pisać bloga po pierwsze dlatego, by się sprawdzić w pisaniu. Zdradzę Tobie w sekrecie, że marzy mi się napisać książkę,